Nie wiem, co mnie zdradziło, ale jeszcze dobrze nie zaczęłam
pisać, a Facebook już wie o moich zamiarach i co chwilę podtyka
mi jakieś grupy blogujących, a w nich spora liczba uczestników. No
tak! Przecież spodziewałam się, że nie będę jedyna! Sama zaglądam na wiele
ciekawych blogów. Te nie dość, że ubrane w piękne szaty graficzne,
ozdobione cudownymi zdjęciami, to jeszcze doprawione tekstami napisanymi z jajem,
naładowane wiedzą i doświadczeniem, pełne zaraźliwego optymizmu,
entuzjazmu i (o zgrozo!) ociekające pomysłowością, kreatywnością
itp. Jak tu nie zwątpić?
Gdzie mnie szarej myszce do tego? Z fotografią mi raczej nie po drodze. Wiedzę i doświadczenie cały czas zdobywam, wciąż odczuwając poważne ich niedobory, więc występowanie w roli eksperta czy doradcy, zwyczajnie mi nie odpowiada. Optymizm i entuzjazm, to u mnie cechy deficytowe – wada, jak mniemam, nabyta, ale pozbyć się jej ciężko. Kreatywna to ja nawet czasem jestem, ale rzadko…
Gdzie mnie szarej myszce do tego? Z fotografią mi raczej nie po drodze. Wiedzę i doświadczenie cały czas zdobywam, wciąż odczuwając poważne ich niedobory, więc występowanie w roli eksperta czy doradcy, zwyczajnie mi nie odpowiada. Optymizm i entuzjazm, to u mnie cechy deficytowe – wada, jak mniemam, nabyta, ale pozbyć się jej ciężko. Kreatywna to ja nawet czasem jestem, ale rzadko…
- Nic tylko sobie
strzelić w łeb! - tak zapewne skwitowałaby te wątpliwości MDDB, dobierając przy
tym nieco mocniejsze słowa i jeszcze by dodała – Weź się kobieto ogarnij i do
roboty! A nie! Siedzisz i marudzisz!
Jak tu jej nie kochać? Gdyby nie ona, zapewne na marudzeniu
by się skończyło. To ona, całkiem przypadkiem, zasiała w mojej głowie
pomysł, by poprzez pisanie, w jakiejkolwiek formie, dać coś od siebie
innym, zacząć wyrażać siebie, dawać upust wszystkim natrętnym myślom. Jednak od idei
do czynu daleka droga… Tenże pomysł, zahibernowany w odmętach mojej
jaźni, po prostu trwał i trwał. „Życie” tchnęła weń na nowo
MDDB, a dzięki niej również ogrom sygnałów, znaków, przekazów, które, z przeróżnych
źródeł i w przeróżnych formach, zaczęły WRESZCIE do mnie
docierać, zdając się mówić – czas coś zrobić, czas coś zmienić. A ja
przecież chcę coś zrobić, chcę coś zmienić. Dlaczego nie spróbować, nic mnie to
nie kosztuje, prawda… ?
Wątpliwości mam ogrom, ale postanowiłam się z tym
zmierzyć. To mój pierwszy mały krok na drodze do zmian. Kiedyś
wreszcie trzeba powiedzieć stop swoim kompleksom, otworzyć się na świat i dla świata,
zacząć oddychać pełną piersią i przestać analizować w nieskończoność „za i przeciw”.
Niech rok 2015 będzie rokiem zmian! Takich pożądanych i pozytywnych! Tego
życzę sobie oraz wszystkim, którzy jeszcze się wahają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz